top of page
2.jpg

                                                                    JESTEM ŻYWĄ MONSTRANCJĄ
                                                                                                   Paweł Hańczak OCD

          To, co niewątpliwie jest sercem nauczania św. Teresy od Dzieciątka Jezus, to żyć miłością. Żyć miłością na co dzień, w konkretach, zachowaniach, spojrzeniach, gestach, słowach – mieć styl bycia przeniknięty miłością. Ale jak tak naprawdę to osiągnąć – mała Teresa mówi: „Wszystko cokolwiek robię – moje ruchy i moje spojrzenia, wszystko, od czasu ofiarowania siebie spełniam z miłością”. Nasza Święta modli się dla siebie, ale też dla ludzi, których spotyka na swojej drodze życia właśnie o ten dar. By w gestach, spojrzeniach, słowach, prostych zwyczajnych rzeczach była miłość. By ktoś przez nią po prostu spotkał Jezusa, doświadczył Jego Miłości. Wymaga to jednak codziennego trudu i wysiłku. Bo przekraczać siebie w małych rzeczach to często będzie heroizm, który zazwyczaj będzie widział tylko Pan Bóg. Wiele osób w ogóle tego nie zauważy, ale jak słyszymy w Ewangelii – „Ojciec, który widzi w ukryciu, odda Tobie”. I św. Teresa pisze tak: „Kiedy nic nie czuję, gdy jestem niezdolna do modlitwy i praktykowania cnoty, wtedy to właśnie jest stosowna chwila, by szukać drobnych okazji, tych małych nic, które sprawiają większą przyjemność Jezusowi niż panowanie nad światem czy wielkodusznie zniesione męczeństwo, na przykład, uśmiech, uprzejme słowo powiedziane wtedy, gdy miałoby się ochotę nic nie mówić albo okazać znudzenie”.

Dawać siebie każdego dnia, dawać siebie na tyle, na ile dzisiaj potrafię – to sedno nauczania św. Teresy od Dzieciątka Jezus. A mówi nam jeszcze w taki sposób: „Doskonała miłość bliźniego polega na tym, by znosić błędy innych, nie dziwić się ich słabościom, budować się nawet najdrobniejszymi aktami cnót, które u nich spostrzegamy. Przede wszystkim jednak zrozumiałam, że miłość bliźniego nie powinna pozostawać zamknięta w głębi serca. Nikt – powiedział Jezus – nie zapala światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby oświeciło wszystkich, którzy są w domu. Zdaje mi się, że ta pochodnia wyobraża miłość bliźniego, która winna oświecać, rozweselać, nie tylko moich najdroższych, ale wszystkich którzy są w domu, nie wyłączając nikogo”.

Być człowiekiem otwartym na wszystkich w rodzinie, w miejscu pracy, we wspólnocie, nie wyłączając nikogo i cieszyć się z małych, drobnych postępów osób, które niedomagają, które są słabe, modlić się dużo za nie, ale też wspierać je dobrym słowem oraz cichym przykładem. I wtedy wiele razy stanie się coś takiego, co przydarzyło się małej Teresie: „Ten gest bardzo ją wzruszył i tym właśnie zaskarbiłam sobie u niej przychylność, choć przecież nie robiłam tego specjalnie. A bardziej jeszcze ujęłam ją tym, że pokroiwszy jej chleb, posyłałam jej na odchodnym uśmiech, najpiękniejszy z możliwych”.

bottom of page